29 grudnia, 2025

"Marnotrawka" Klaus Verner

AUTOR:  Klaus Verner

TYTUŁMarnotrawka

WYDAWNICTWO: NOVAE RES, Gdynia 2025 r.

OKŁADKA: miękka, ze skrzydełkami, stron: 120.

Z okładki:

Pewnego dnia… przyjdzie Nicość i nas zje

Ośmioletni Zdunio z nudów zaczyna splatać Nicość. Wydaje się to nieszkodliwym zajęciem – zwłaszcza w porównaniu z jego wcześniejszymi wybrykami: hipnotyzowaniem mieszkańców wsi, zmienianiem struktury materii czy znikaniem na życzenie. Jednak tym razem zabawa szybko wymyka się spod kontroli. Nicość ożywa i zaczyna pożerać wszystko – furtkę, sąsiada, stodołę… Na ratunek przybywa wojsko, ale kiepsko radzi sobie z tak nietypowym wyzwaniem.

Tymczasem życie w wiosce stopniowo zamiera. Wygląda na to, że przyszłość ludzkości pozostaje w rękach Zdunia. Czy rezolutny malec zdoła naprawić swój błąd i uratować świat przed pochłonięciem?
Marnotrawka to opowieść o polskiej wsi, która w obliczu kosmicznego absurdu wciąż zachowuje typowy lokalny koloryt. Pełna lingwistycznych smaczków, aluzji do popkultury i refleksji nad tym, co dzieje się, gdy zbyt uważnie wpatrujemy się w otchłań… która w końcu zaczyna patrzeć w nas.

Klaus Verner to moje odkrycie ostatnich miesięcy. Gdy zobaczyłam, jak cienka jest ta książka, początkowo zwątpiłam – zazwyczaj wolę długie powieści. Nic bardziej mylnego! Autor, który z wykształcenia jest wykładowcą akademickim i nauczycielem angielskiego (co zresztą przeczuwałam), ma niesamowity styl. Z jednej strony mamy tu postać dziwnego ośmiolatka, który posiada ogromną wiedzę i dokonuje rzeczy niemal magicznych, niczym Gandalf, a z drugiej – mówi wiejską gwarą. Czas w jego wiosce pozornie zatrzymał się w XX wieku, choć czytelnik szybko orientuje się, że jest inaczej. Zdradzają to wypowiedzi Zdunia o współczesności czy obecność laptopów i nowoczesnego sprzętu wojskowego. Ta wieś jest po prostu mentalnie i technologicznie odcięta od świata, a kontrast między dawnymi czasami a nowoczesnością wypada w powieści fenomenalnie.


Utwór przesiąknięty jest ironią i czarnym humorem, które mają głębszy sens. Całość stanowi gorzką metaforę naszej współczesności. Naprawdę warto po nią sięgnąć, żeby odkryć to ukryte znaczenie.
Podczas lektury bardzo często śmiałam się w głos. Oczywiste były też aluzje do „Władcy Pierścieni” – widać, że autor jest wielkim fanem twórczości Tolkiena.
Finał historii do samego końca pozostaje zagadką, a ja nieustannie głowiłam się, jak potoczą się losy bohaterów. Kluczowym elementem książki jest jednak język. Wiejska gwara, którą posługują się niemal wszyscy mieszkańcy – z wyjątkiem tajemniczego pustelnika –
 w zachwycający sposób kontrastuje z niezwykłymi talentami chłopca. 
 Nasz ośmioletni Zduniu dysponuje wiedzą humanistyczną i ścisłą, która wykracza daleko poza kompetencje przeciętnego dorosłego. 

                                                       


Dlaczego sięgnęłam po tę pozycję? Przez okładkę i pierwsze zdanie opisu:

Ośmioletni Zdunio z nudów zaczyna splatać Nicość.

Tyle wystarczyło.
Okładka absolutnie mnie zauroczyła – swoimi delikatnymi, naturalnymi kolorami i niemal sielskim obrazem. To właśnie ona sprawiła, że sięgnęłam po tę książkę i zdecydowanie nie żałuję tej decyzji. Już teraz wiem, że znajdzie się ona w moim TOP 10 tego roku.
Koniecznie przeczytajcie także króciutką notę biograficzną autora. Jestem pewna, że napisał ją sam, a i wybór zdjęcia z pewnością nie był przypadkowy.


Polecam serdecznie.
                                                        Maa
Moja ocena 10
Dziękuję wydawnictwu NOVAE RES za możliwość przeczytania tak znakomitej książki.




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz