AUTOR: Ann Leckie
TYTUŁ: Zabójczy miecz
TŁUMACZENIE: Danuta Górska
WYDAWNICTWO: AKURAT Warszawa 2016
OKŁADKA: miękka , 448stron
Z okładki:
Władająca Imperium Radch Anaander Mianaai mianuje Breq kapitanem Floty, oddaje pod jej komendę potężny okręt i poleca strzec odległego Athoek. W trakcie trudnej i niebezpiecznej misji Breq ledwo uchodzi z życiem z zamachu, a także musi stawić czoło innym serwitorom, realizującym zagadkowe plany bezwzględnej władczyni. Trzyma w napięciu, oszałamia tempem akcji i zaskakuje pomysłami kontynuacja Zabójczej sprawiedliwości – space opery, która zdobyła wszystkie najważniejsze nagrody w dziedzinie litaratury SF.
Space opera nie jest moim ulubionym gatunkiem. Podobnie sprawa ma się z fantasy. Ale książkę Saby Tahir Ember in the Ashes – Imperium ognia, przeczytałam i się zachwyciłam. Dlatego bez zastanowienia zdecydowałam się zrecenzować Zabójczy miecz. Czytało mi się opornie, nie byłam w temacie. Jest to kontynuacja Zabójczej sprawiedliwości, której nie czytałam i trudno mi było się połapać o co chodzi. Język to porażka. Nie wiem czy jest to wina autorki czy tłumaczki. Nie czytałam pierwszej części. Więc pozwoliłam sobie, obarczyć odpowiedzialnością tłumaczkę. Proszę Pani spartaczyła Pani robotę po całości. Bo przetłumaczyć zdanie z angielskiego na polski dosłownie, to potrafi każdy czwartoklasista! Jeśli chodzi o samą książkę, to fabuła jest przegadana, zero akcji. Pomysł Leckie miała dobry, ale nie przelała tego na papier w przystępny i ciekawy sposób. Nie jestem „specjalistką” od space opery, ale tej autorce dziękuje. Na pewno miłośnicy tego gatunku są innego zdania i dobrze! Bo tylko fanom Ann polecam Zabójczy miecz. Jeśli o mnie chodzi to chyba lepiej by było gdyby Leckie poprzestała na realizacji dźwięku (jest inżynierem dźwięku), bądź na kelnerowaniu. Myślę, że w tym sprawdzała się lepiej niż w pisaniu. Powtórzę raz jeszcze Zabójczy miecz polecam TYLKO fanom. Jeśli macie możliwość sięgnijcie po oryginał. Reszta niech czyta na własną odpowiedzialność. Justyna.ju
To pierwsza książka, dostana z wydawnictwa, nie przeczytana, a nawet dopiero zaczęta. Po trzydziestu kilku stronach zarzuciłam ją, ponieważ nie dało jej się czytać. Lubie sf, ale nie w takim wydaniu. Zdania były nie po polsku,takie błędy stylistyczne, jakby dziecko tłumaczyło przez słownik google i to dziecko bez pojęcia o języku polskim i angielskim, a tego nie mogę tolerować.
Nie mogę dać oceny, bo jej nie skończyłam,ale wiadomo jaka by była. Czasem za sukcesem książki stoi tłumacz, tu stoi za porażką. Maa
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękujemy Wydawnictwu AKURAT.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz