TYTUŁ: Studia z dziejów skurwysyństwa
WYDAWNICTWO: AlterNatywne Poznań 2021
OKŁADKA: miękka, stron 144
z okładki:
Jolanta rozlicza się ze swoją przeszłością. Wychowana na zapadłej wsi, molestowana w dzieciństwie przez ojca kobieta wyrywa się z toksycznego środowiska i zaczyna układać życie po swojemu. Jednak przypłaca to chorobą psychiczną. W ramach autoterapii pisze kontrowersyjny blog, w którym ujawnia rodzinne sekrety.
Przygotuj się na „ostrą jazdę bez trzymanki”. Tu nie ma tematów tabu. „Studia z dziejów skurwysyństwa” to zarówno pamiętnik, zapis rozmów z ojcem-oprawcą, jak i poradnik, jak komfortowo żyć, nie oglądając się na innych, niosąc bagaż przeszłości, która nie pozwala na zdrowe funkcjonowanie. To zapis myśli kobiety, która nie poddała się, mimo że już na starcie wydawała się przegrana.
Ta książka wbije Cię w fotel. A gdy uświadomisz sobie, że wszystko, co zostało w niej opisane, wydarzyło się w prawdziwym życiu, jeszcze długo nie będziesz potrafił się podnieść.
Szok! Po raz pierwszy kompletnie nie wiem jak to skomentować. Zatkało mnie! Niby w głowie milion myśli, a na papierze pustka.
Studia z dziejów skurwysyństwa przyciągają uwagę samym tytułem! No ballady o miłości tu nie będzie! To książka bez kompromisów, bez jakiegokolwiek tabu i bez emocji... emocji głównej bohaterki Joli.
Jola chcąc rozliczyć się z przeszłością pisze książkę. Molestowana w dzieciństwie przez ojca, nie mogła liczyć na niczyją pomoc, ani współczucie. Jednak udaje jej się wyrwać z toksycznego środowiska, niestety koszmarne dzieciństwo odbija się na zdrowiu kobiety i ta ląduje w szpitalu psychiatrycznym.
Książka zaczyna się za przeproszeniem, ale muszę to napisać, bo innego odpowiedniego słowa, które oddałoby to o czym mowa po prostu nie znajduje. Więc Studia z dziejów skurwysyństwa zaczyna się od pierdolnięcia... czytelnika w łeb. I już wiesz, że tu nie będzie literackich przenośni, ani owijania w bawełnę. Książka ma charakter pamiętnika, przeczytamy tu nie tylko wspomnienia głównej bohaterki, ale także zapisy rozmów z ojcem - oprawcą. Dzięki temu wyłania nam się obraz Napoleona (ojciec Joli). Możemy w niewielkim stopniu zorientować się z jakim typem człowieka mamy do czynienia. To, co szokuje, to całkowicie pozbawiona wręcz wyzuta z wszelkich emocji narracja. Jolanta o swoim koszmarze opowiada tonem jednolitym, suchym, wręcz niepokojącym. Nie mówię, że to źle! Po prostu inaczej niż się spodziewałam. Kobieta pod koniec książki daje czytelnikowi dobre rady, jak komfortowo żyć nie oglądając się na innych, oraz jak radzić sobie z bagażem traumatycznych doświadczeń, które nie pozwalają na normalne zdrowe funkcjonowanie.
Reasumując, ta lektura nie będzie łatwa, nie będzie też przyjemna. Dodatkową trudnością w jej odbiorze i zrozumieniu jest wszechobecny chaos narracyjny. Skoki czasowe są w żaden sposób ze sobą nie powiązane. Raz jesteśmy w 2004 roku, a nagle 2018, za chwile wracamy do 2008. Logistycznie ciężko nadążyć. Z racji na temat molestowania dzieci, czyta się ciężko. Mimo tych kilku minusów książkę polecam. Justyna.ju
Moja ocena 6
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękujemy Wydawnictwu AlterNatywnemu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz