niedziela, 19 października 2014

"Pradawne zło" Robert Cichowlas i Łukasz Radecki


AUTOR: Robert Cichowlas i Łukasz Radecki
TYTUŁ: Pradawne zło

WYDAWNICTWO: Replika Zakrzewo 2014
OKŁADKA: miękka , 280 stron


Z okładki…



Do jednego z kościołów w centrum stolicy trafiają członkowie mafii z zamiarem dokonania zuchwałej kradzieży cennej statuetki. Nie wiedzą jednak, co ich czeka po przekroczeniu progu Domu Bożego.
W piwnicach jednej z przedwojennych kamienic lęgną się szczury. Mieszkańcy są bezradni. I przerażeni, bo gryzonie przedostają się do mieszkań. Właściciel zatrudnia szczurołapa, ale czy to wystarczy, by rozwiązać niewygodny problem?
Jak wiele kobieta jest w stanie poświęcić dla mężczyzny swego życia, szczególnie, gdy ten już ma wybrankę? Pakt z demonem wydaje się równie nieprawdopodobny, co kuszący. Jaka jest jednak cena? A jaka rzeczywista nagroda?





Kiedy dwóch podobno mistrzów makabry łączy siły, efekt musi być mocny.
Kiedy obaj postanawiają złożyć hołd Howardowi Phillipsowi Lovecraftowi, Stefanowi Grabińskiemu i Jamesowi Herbertowi, efekt powinien być wstrząsający, a jest szkolny… Czytając te trzy opowiadania miałam nieodparte wrażenie, że czytam wypracowanie przeciętnych licealistów (!) A nie pisarzy i redaktorów czy kulturoznawcy Roberta Cichowlasa, który jest autorem i współautorem takich książek jak Sępy (z Jackiem Rostockim), Emerydy (z Kazimierzem Kyrczem), Szósta era oraz Masterton. Opowiadania twarzą w twarz z pisarzem (z Piotrem Pocztarkiem i Grahamem Mastertonem). Niedawno ukazał się zbiór jego opowiadań Wylęgarnia, a w przygotowaniu jest nowa powieść. Natomiast Łukasz Radecki jest uzdolnionym muzycznie pisarzem i redaktorem, który zrealizował muzykę do kilku horrorów, gier i seriali. Tworzy w zespołach metalowych Arcybia i Damage Case.  Jest autorem zbioru opowiadań Kraina bez powrotu, Opowieści niesamowite, cyklu Bóg, Horror, Ojczyzna i współautor opowiadań Lek na lęk (z Karzimierzem Kyrczem). Na podstawie jego opowiadań powstał film Rigor Martis w reżyserii Patryka Jurka. Proszę bardzo jakim dorobkiem mogą pochwalić się autorzy, tylko niech nie chwalą się Pradawnym złem – bo uwierzcie mi nie ma czym. Jestem trochę zszokowana, ale niestety  nie samym horrorem, a marnym poziomem. Te trzy opowiadania jak mi się wydaje pisane były trochę na „odczepnego” i kończą się w momencie w którym się dopiero zaczynają  ( wyjątkiem jest opowiadanie nr. trzy). Pomysły są owszem ciekawe tylko drodzy Panowie trzeba było trochę to rozbudować  i włożyć  w opowiadanie minimum wysiłku, a byłoby super. Naprawdę nie mogę tego zrozumieć  jak nie debiutanci, redaktorzy w dodatku pisali to razem i napisali trzy szkolne, przeciętne wypracowania. Trochę wstyd, nie uważacie ? Książka jest płytka, nic nadzwyczajnego – szkoda. Ale żeby nie kończyć tak całkiem źle nadszedł czas na „marchewkę” bo „kij” był na początku ;) Jedna, jedyna rzecz która wryła mi się w pamięć i zasługuje na minimalną pochwałę to opowiadanie nr. trzy – Seks to nie wszystko. Nie wiem który z Panów jest jego autorem ale uznanie za oryginalność, odwagę ( język jest dość wulgarny, ale może i dobrze ) i pochwała za moralizatorską końcową gadkę. Tak, tak seks to nie wszystko.
P.S  Jeśli chodzi o tę książkę to ja jestem całkiem na NIE . Nie jest do końca zła, ale dobra wcale. Niestety. Oceńcie sami , mnie się nie podobała. Justyna.Ju
Moja ocena 3    

sobota, 11 października 2014

"Boża ladacznica" Carla van Raay

AUTOR: Carla van Raay
TYTUŁ: Boża ladacznica
TŁUMACZENIE: z angielskiego Anna Wotaszczyk
WYDAWNICTWO: Buchmann Sp. z o.o.
OKŁADKA: miękka , 572 stron
Z okładki
Boża ladacznica to spisana z absolutną uczciwością autobiograficzna relacja kobiety, która najpierw była zakonnicą, a potem została prostytutką. Carla dorastała na katolickim południu Holandii. Po traumatycznych doświadczeniach przemocy seksualnej w domu rodzinnym zdecydowała się szukać schronienia w klasztorze. Zamiast spodziewanego wyciszenia i miłości została uwikłana w sieć bezdusznych zasad. Po kilkunastu latach zrzuca habit i oddaje się „powołaniu”, które odnajduje w najstarszej profesji świata. „Tych wyborów uniknąć nie mogłam, musiałam zostać zakonnicą, a potem prostytutką. Były to role, które odgrywałam, a w których wyrażała się bardziej moja nerwica niż moje prawdziwe własne „ja”. Musiałam doświadczyć tego kim nie jestem, żebym mogła odkryć, kim jestem. Może tak właśnie działa życie; w moim przypadku tak właśnie zadziałało”.

Przyznam się bez bicia, że tę książkę kupiłam tylko i wyłącznie dzięki wymownemu tytułowi i opisem na okładce głoszącym „zakonnica która została prostytutką” Czy żałuje zakupu? Nie do końca, chociaż książka mi się nie podobała. Ale pewnie dlatego, że nie lubię biografii. Powieść jest nudna i często czytając „wyłączałam się”. Może powiem o czym tak naprawdę jest Boża ladacznica. A jest historią kobiety którą życie od samego początku mocno doświadczało. Jest o molestowanym dziecku, o naiwnej i głupiutkiej nastolatce, o jeszcze bardziej naiwnej i głupiutkiej zakonnicy. Jest o żonie ( moim zdaniem złej żonie), o matce ( jeszcze gorszej niż żonie, gdzie jej dziecko wybrało ojca a jej to było na rękę, bo mogła bez przeszkód spotykać się z klientami). No i o prostytutce i tu was zaskoczę, bo prostytutką była najlepszą (chyba w całej Australii). W każdym bądź razie jak sama opisuje, gdziekolwiek nie wyjechała tam zawsze spotkała choćby jednego  swojego klienta. Po przeczytaniu Bożej ladacznicy, a nawet już w jej trakcie mogłam śmiało powiedzieć, że o głupszej babie nie słyszałam i nie czytałam. Pani Carlo jest pani pierwszą- moim zdaniem tak pustą osóbką. Z całym szacunkiem do pani dzieciństwa. Bo dobrze pani wie, że to kim została jest pani i tylko pani dobrowolną decyzją i przeszłość tu nie miała większego znaczenia. Carla van Raay jest ninfomanką i wpadła na rewelacyjny (jej zdaniem) pomysł, że na swojej pasji (sama to tak nazywa) mogła dodatkowo zarobić. A potem to opisać ( taki życiorys na pewno będzie się sprzedawał jak świeże bułeczki) i zarobić jeszcze raz. Z książki dowiedziałam się, a raczej otrzymałam potwierdzenie z pierwszej ręki czyli od byłej zakonnicy, że klasztory nie mają nic wspólnego z religią, a już najmniej z Bogiem. Zakonnice zostały przedstawione (i myślę, że tak jest naprawdę) na „psychiczne dziwadła” o jeszcze bardziej dziwacznych regułach życia… Bo co ma wspólnego spanie na betonie z wiarą w Boga? Podsumowując książka nie w moim stylu, kto liczy na pikantne sceny z okresu prostytucji, to się mocno przeliczy – podawane są tylko suche fakty. No nie powiem bo życie pani Carla jakby na to nie patrząc miała ciekawe. Ma co opowiadać wnukom. Tylko czy my byśmy chcieli takie życie opowiadać…wnukom?? Z ciekawości można przeczytać. Ja swoją zaspokoiłam i dziękuje więcej nie chcę. Justyna.Ju

Moja ocena 3

"Współne życie" Brigitte Luciani, Eve Tharlet

AUTOR : Brigitte Luciani, Eve Tharlet TYTUŁ : Wspólne życie SERIA : Rodzina Borsuków i Lisów przedstawia TŁUMACZENIE z języka francuskiego:...